Nareszcie koniec szkoły. Zaczęły się wakacje. Razem z Tiffany udałyśmy się w stronę budki z lodami, aby w chociaż tak symboliczny sposób uczcić początek dwumiesięcznej przerwy. Nie jest to co prawda nic niezwykłego bo na lody chodzimy praktycznie codziennie. Kupiłyśmy zimne desery i poszłyśmy do parku na 'naszą ławkę'. Zawszę siadałyśmy na ławce pod drzewem w najbardziej odległym punkcie parku.
-Hej Meg.- zaczęła moja przyjaciółka.- Dostałaś już sms z zaproszeniem na imprezę do Ryan'a?
Rayn Raynolds. Najpopularniejszy chłopak w szkole, który co roku urządzał wielką imprezę. Jeśli nie dostałeś zaproszenia to znaczy, że nie istniejesz. Oczywiście Tiff dostała zaproszenie. W końcu jest kapitanem cheerleaderek i dziewczyną Ryana.
Spojrzałam na telefon.
-Nie.- odpowiedziałam.
-Oj tam, nie martw się. Ryan ma teraz urwanie głowy, w końcu impreza jest jutro. Na pewno jeszcze dostaniesz zaproszenie.- powiedziała Alvord, poklepując mnie po plecach.
-Jasne.- westchnęłam cicho.
Zdawałam sobie sprawę, że Ryan może mnie nie zaprosić. Tiffany jest moją przyjaciółką, ale ja nie przepadam za Ryanem. Jest typowym mięśniakiem, który myśli, że wszystko mu wolno bo jego ojciec jest szefem korporacji prawniczej. Niestety taka jest prawda. Może robić wszystko bez żadnych konsekwencjii. Boże. Moje życie jest niczym amerykańska komedia. Niestey moja historia raczej nie zakończy się happy end'em.
********************************************
Hej wszystkim :)
Mam nadzieję, ze prolog was zaciekawil
Ogolnie to mam juz zarys tej historii i postaram sie dodac rozdzial jeszcze jutro :)
Z gory przepraszam za bledy ale pisze z telefonu.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Ania :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz